piątek, 30 stycznia 2015

Welcome to Germany

Dziś rano z okna widzialam maszynę, która czyścila chodnik. W dosłownym tlumaczeniu:
-chodnik był,
-nie był  zaparkowany przez wielkie samochody nowobogackich,
- jego powierzchnia była na tyle gładka a płytki nie ruszaly się każda w inną stronę, że przejazd maszyny byl możliwy,
- ktoś sprząta coś, co było już czyste! (wszystko zależy od punktu odniesienia, wiem)

Dawno mnie tu nie było :)

Sama w drodze

Wybyłam z domu sama na prawie 5 dni. Służbowo. Pierwszy raz odkąd są Dzieci.
Nie umiem zrobić zakupów na śniadanie dla jednej osoby.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Chleb bezglutenowy

Mamy obok nas fajny sklep z ekologicznym, prawdziwym pieczywem. Zawsze z zazdroscia patrze przez okno, co za pyszne bochny sie tam wyleguja pod szyba. Zawsze tylko kilka sztuk (na temat tego, na jakich zasadach dzialaja tutaj lokale, ktore zdaja sie w ciagu dnia nie sprzedawac prawieNIC, innym razem).
Dzis wzielam sie na odwage, bo juz w innej piekarni udalo mi sie po bulgarsku zapytac, czy maja chleb bezglutenowy, zostalam zrozumiana i wrocilam do domu z pysznym wypiekiem. Tylko troszke daleko jest.
Tak wiec dzis, napelniona odwaga i wiara w moj bulgarski, weszlam do sklepu, zapytalam, o co chcialam.
Pan odpowiedzial: "du ju spik inglisz" (co odebralam jako uprzejmosc i wyjscie na przeciw a nie potwierdzenie, ze moj bulgarski jest po prostu nie do zrozumienia).
Wytlumaczylam, o co chodzi. Pan powiedzial, ze teraz nie ma, ale moze byc na 16.00. "Aj lil baj it for ju"- rzekl.
Ok, myslalam, ze to tylko slownictwo.
O 16.00 chleba jeszcze nie bylo. Trzech wspolpracownikow sie zeszlo, dzwonili do pana na dwie komorki na raz i po 12 sekundach dowiedzialam sie, ze mam przyjsc jeszcze raz za 30 minut. Pan zaraz wroci z naszym chlebem. Calkiem niewykluczone, ze pojechal gdzies do innego sklepu, zeby go dla nas kupic. :D
Plulam sie w brode, ze nie zapytalam o cene. Liczylam sie z marza za transport z innego sklepu, oplaty za parking itp.
Po pol godzinie P. poszedl po chleb, nie wierzac w sukces. Byl! Duzy, bezglutenowy bochenek.

niedziela, 11 stycznia 2015

Hamburg

Czasem wolałabym, aby moje przeczucia okazywały się bezpodstawne...
Wczoraj po południu mówiłam, że czuję, że następny będzie Hamburg.
Dobrze, że tak mało drastycznie. Dobrze, że nikt nie zginął. Ale czy to koniec? ??
Już kilka lat temu po zamachach w Madrycie i Londynie w Hamburgu obowiązywał podwyższony stan ostrożności. Uzbrojeni po zęby policjanci stali rozstawieni co 50 m na całym dworcu centralnym.

Dobrze, że Sofia nikogo na świecie nie obchodzi. Ale dziś czuję, że to tam jest nasz dom a tu tylko miły przerywnik.

czwartek, 8 stycznia 2015

Tanie drewno kominkowe

Znajomi (tez przybysze z innego kraju, nowi w Bulgarii) chcieli kupic drewno kominkowe. Dostali linka od wynajmujacych im mieszkanie, gdzie mozna je kupic. Po bezkonkurencyjnej cenie 20 leva (10€) za metr szescienny. Zamowili, dostawa byla bardzo szybko. Umowione bylo rozladowanie drewna przed wejsciem do garazu. Chcieli poukladac sobie te szczapy w przygotowanym miejscu w salonie, zeby doschly i byly pod reka.
Jakie bylo ich zdziwienie, gdy zobaczyli, ze ich drewno opalowe sklada sie z porabanych europalet, tylnych scianek mebloscianki z plyty wiorowej, siedziska od krzesla i tym podobnych stolow z powylamywanymi nogami. I tego metr szescienny. Do dekoracji salonu jak znalazl :D

wtorek, 6 stycznia 2015

*Baba zima sniegowita

* tylko tyle udalo mi sie zapamietac z bulgarskiego zimowego wierszyka Piorka na wigilie przedszkolna.

Dzis po pracy bylo taaak pieknie, slonecznie, bialo, pogodnie, ze musialam ruszyc z aparatem. Poki dotarlam do miasta, troche sie zachmurzylo, gor niestety nie bylo dzis widac, ale i tak zrobilam sobie przyjemnosc polazenia po miescie. Jak nigdy. Luksus.

Nasz ulubiony kosciol na przedszkolnej drodze, tym razem z innej perspektywy. Katedra Aleksandra Newskiego. Lubimy ja w kazdej pogodzie. Nawet, jak jest ponuro i ciemno, dach wydaje sie swiecic. W sniegu prezentuje sie dostojnie. A przed katedra, pogoda czy niepogoda, kwitnie geszeft. Babcie sprzedaja rekodzielo, handlarze przerozni najprzedziwniejsze przedmioty.


Ikony musza byc. Chociaz nie gustuje, postanowilam sobie, ze jakas kupie zanim sie stad znowu wyniesiemy (ale to na szczescie jeszcze daleka perspektywa). Tak sa bardzo charakterystyczne. A gdzie nejlepiej kupic ikone jak nie pod katedra ;)

 Na uwage zasluguja trzej panowie w prawym, dolnym roku. Czekajac na klientow oddaja sie tak ambitnej rozrywce jak gra w szachy. Za stol sluzy lekko podmokniety juz karton.
 Bulgarzy sa bardzo dumni ze swojej tolerancji wobec roznych kultur i religii. Z tego miejsca widac piec kosciolow, czterech roznych wyznan. Ten stary, malutki, znajdujacy sie na stacji metra "Serdika" (scisle centrum) kosciolek to cerkiew Sw. Petki Smardzijskiej z konca IV wieku. Legenda glosi, ze wtedy koscioly nie mogly byc wyzsze niz jezdziec na koniu, wiec wybudowano ten w zaglebieniu. Cerkiew sie zachowala i do dzisiaj pelni role swiatyni. Slodko wyglada przyczepiona do tej starej budowli klimatyzacja. W tle widac minaret meczetu. Po lewej znajduje synagoga, podobno trzecia co do wielkosci w Europie, dalej w lewo widac kosciol katolicki, a za mna jeszcze jedna cerkiew Sw. Niedielji.
 A tu jeszcze raz z bliska, rzadki widok ze sniegiem, cerkiew Sw. Petki Smardzijskiej, ktora jest czescia wykopaliska archeologicznego, na ktore natknieto sie budujac linie metra.
A teraz palmy i snieg przed knajpka na glownym bulwarze Witosza:

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Powitanie

Pięknie powitało nas miasto. Pokryte białą kołderką wygląda o wiele porządniej. Jest w miarę ciepło, nie ma tego przenikliwego wiatru, który pożegnał nas w Warszawie. Pogoda w sam raz na zimowe spacery z dziećmi. Śnieg sie lepi, można zrobić bałwana a palce nie odpadają z zimna. Światło, mimo, ze odbite od białego śniegu ma jakiś ciepły odcien.Wciaz nie mogę sie nadziwić, jak bardzo jest inne od tego z północy Europy. 
Biała pokrywa tłumi niektóre miejskie dźwięki. Jest przyjemniej.
Chodniki nieodśnieżone, warstwa lodu pokrywa wszystkie powierzchnie i zrównuje krawężniki z powykrzywianymi chodnikami. Wszyscy piesi suną noga za noga. W tych stłumionych dźwiękach, spowolnione ruchy. Bosko! :) Jeśli sie człowiek akurat nigdzie nie spieszy
Zdecydowaliśmy dziś z Piórkiem, ze jedziemy do przedszkola metrem i spacerem do celu. Odległość spora jak na male nóżki, ale prowadząca przy katedrze ze złotym dachem i widokiem na ośnieżone góry. A po drodze zawsze znajdzie sie cos ciekawego.
Przywitaliśmy wszystkie znajome kąty. Odszepneły nam "Zdraviejtie!"



A na brak odśnieżania podenerwuje sie innym razem :)

sobota, 3 stycznia 2015

Zawsze jak nieludzie



Lotnisko Fryderyka Chopina w Warszawie. Okres poświątecznych powrotów. Rodziny z dziećmi, single, emeryci, obcokrajowcy i rodacy udają się we wszystkie możliwe kierunki Świata, najczesciej Londyn, Dublin, Düsseldorf. Powsinogi zmierzają dziarskim krokiem do familijnego stanowiska check-in. Dzieciaki wchodzą na podest z pingwinem, który umożliwia im obserwacje całego procesu oddawania walizek, sprawdzania dokumentów itp., a nas uwalnia od konieczności musztrowania ich, bo są zajęte i nie plączą się miedzy nie naszymi nogami. Pani wyraźnie zmęczona wita się z dziećmi, uśmiecha nieszczerze i pyta je, dokąd lecą. Dzieciaki odpowiadają zgodnie: „do domu, do Sofii!”. Na co pani uśmiecha się z lekkim politowaniem, ze takie nierozgarnięte dzieci, nawet nie wiedzą, dokąd lecą, zwraca się do mnie i pyta: „Dokąd państwo lecą?”. Odpowiadam pani z bardzo leciutkim przekąsem: „Do Sofii, to takie miasto w Bułgarii”. A dzieciaki chórem: „PRZECIEŻ WŁAŚNIE MóWILIŚMY!!!”
Pani zrobiło się mam nadzieje trochę głupio.
Ale kto by uwierzył, że leci się do Sofii, do domu. No kto???