środa, 20 kwietnia 2016

Descz dla odmiany?

Nie lupie upalow. Jestem typem czlowieka, ktory najlepiej czuje sie w temperaturze 20 stopni. Tak wiec dobrobyt strefy klimatycznej, w ktorej aktualnie mieszkam nie zawsze mnie tak raduje jak innych przybyszy z polnocnej Europy. Czasem nawet mnie doslownie wykancza. Ale nie o tym, nie o tym.

Raport z polowy kwietnia:
- na gorze Witosza wciaz lezy snieg.
- na dole, w miescie upal daje o sobie znac. Przed opuszczeniem domu nalezy koniecznie uzyc kremu z filtrem. Dzieciaki 30. Tak wiec, przy wyjsciu rozpanoszyly sie znowu butelki z kremami. W Hamburgu byl to kosz z parasolami w roznych kolorach :)
- sezon na truskawiki juz w pelni od kilku tygodni. Sa pyszne, slodkie i stad. W zeszlym roku 3/4 sezonu przegapilam. Kiedy zaczelam sie interesowac, czyli w normalnej dla mnie porze polowa maja, tutaj byla juz koncowka :/


Dzis w drosze do szkoly moja Corka powiedziala:
"Chyba dzis bedzie padal deszcz. To bylaby mila odmiana."

czwartek, 15 października 2015

Czarne dupy i inni falszywi przyjeciele

Powiedziec, ze mowimy po bulgarsku to przesada. Przynajmniej my, dorosli, bo dzieciaki radza sobie bardzo dobrze. Mowia duzo i zawsze wzbudzaja tym sympatie rozmowcy. Pomijajac, ze Bulgarzy ogolnie uwielbiaja dzieci, a juz z blond wlosami to w ogole szalenstwo.
Ale ja nie o tym, nie o tym.
Bulgarski jest jezykiem podobnym do polskiego, podobnym do rosyjskiego, wiec wiele rzeczy mozna zrozumiec, jesli mowia wolno, wyraznie i chca byc zrozumiani :)
Ale jest tez mnostwo falszywych przyjaciol, to znaczy slow, ktore brzmia podobnie, ale znacza cos zupelnie innego.
I tak na przyklad jadac w taksowce trzeba mocno uwazac, jesli chcesz, zeby taksowkarz skrecil w prawo i mowisz "prawo" on pojedzie prosto! Bo "prawo" oznacza po bulgarsku "prosto".

"Piejesz" znaczy spiewasz. No nie moge. Mam lekcje pianina i kiedy moj nauczyciel mowi do mnie: "A sega (teraz) ty piejesz", nie moge sie opanowac. Zamiast spiewu tylko parskam ze smiechu.

W restauracji mozna sie nabrac, bo arbuz to po bulgarsku "dynia". Wiec jesli widzi sie w menu sok z dyni, lub deser z dyni, to jest deser lub sok z arbuza! A dynia to tykwa. Tak dla uzupelnienia.

Pomieszanie z poplataniem jest z podawaniem czasu. Bo jeden czas, to po bulgarsku jedna godzina. A nasza "godzina" to tutaj rok. Nierzadko wiec wzbudzalam zdziwienie, kiedy na pytanie jak dlugo jestem w Bulgarii odpowiadalam, ze wlasnie od godziny... Bo mi sie wszystko pomieszalo.

I teraz najlepsze. Dziura to po bulgarsku "dupka". Serio i bez zadnego podtekstu. Tak wiec, jesli wyksztalceni Bulgarzy rozmawiaja o "czarnej dupce" to przedmiotem dyskusji jest czarna dziura. I nie zasluguja na zadne dziwne komentarze czy spojrzenia! choc trudno sie opanowac.

No i na koniec klasyk, czyli kiwanie glowa na "nie" i machanie glowa na "tak". To jest prawdziwa masakra. Czlowiek to wie, ale gesty mamy silniej zakodowane w glowie niz jezyk i bardziej wierzymy komunikacji niewerbalnej. Ile ja razy sie nabralam...

"czy dzieci potrzebuja bilet do komunikacji miejskiej?" Pani w okienku potakuje glowa. Wiec ja czekam, az da mi bilet. Ona jeszcze raz kiwa glowa, wiec ja prosze, zeby mi dala bilet. Ona w koncu patrzy na mnie jak na skonczona idiotke i mowi: przeciez mowie, ze nie..

Najgorzej jest u lekarza. Badanie mojej corki. Lekarz mowi mi po angielsku, ze ma jakis pecherzyk na woreczku zolciowym. Badanie usg, mina bardzo powazna. Pytam go, czy to normalne. On, patrzac ciagle w komputer kreci glowa. Nie normalne??? Choroba?? Kiwa glowa! A rozmawiamy po angielsku, czyli jest mozliwosc, ze sie przestawil. W koncu panicznie pytam "yes or not??, please say". "It's absolutely normal". Ulga. Znowu dalam sie nabrac

Sytuacja w restauracji: "Poprosze cole", kelnerka kreci glowa, w takim razie piwo, znowu kreci, no dobra, to wode, krecenie glowa. Kurde, nic tu nie ma do picia?? Ice Tea? Krecenie. Ok, Mojito. Przytaknela. Dostalam cole, wode, piwo i Ice Tea...

Przed wakacjami w Grecji chcialam pobrac w banku euro w gotowce, na wszelki wypadek. Wloke sie wiec do banku, odczuwalna temperatura powietrza okolo 43°C, ledwie zyje, na parkingu przed bankiem w samochodzie czeka maz z dzieciakami. Prosze w banku o taka-a-taka kwote EURO. Pani uslyszala liczbe, co do waluty nie byla pewna. Pyta mnie, czy Leva, krece glowa, ze nie. Mowie, ze Euro, oddziela nas jednak szyba, a poziom mojej energii jest tak niski, ze byc moze mowie za cicho. Pani pokazuje mi z daleka plik banknotow o nominale 50, kolor pomaraczowo-czerwony, zgadza sie. Ja, krotkowidz i osoba ciezko znoszaca upaly, chce tylko wziac kase i jak najszybciej wyjsc. Pani wklada wiec plik do maszyny do liczenia pieniedzy. Piecdziesiatki leca. Ja podpisuje, pakuje kase do portfela i wychodze. W domu okazuje sie, ze mam, ale Leva. No tak, machalam glowa...Wkurzam sie, bo musze jeszcze raz do banku. Wkurzam sie, bo znowu dalam sie nabrac. Wkurzam sie, bo banknoty 20 i 50 Leva wygladaja prawie identycznie jak 20 i 50 Euro. Tylko wartosc jest o polowe mniejsza.

Odiwezdiny z Polski. Jestesmy na zakupach. Chce sobie kupic kurtke. Pytam ekspedientke, czy jest moj rozmiar. Kreci glowa. Rodzina mowi: "no dobra, chodzmy, jak nie ma". Ale ja juz wiem, ze to znaczy, ze jest. Pytam "Imaszli?". pani kreci glowa i mowi "imam, imam", co brzmi bardzo podobnie jak "ni mam". Rodzina mowi wiec: przeciez mowi ci, ze "ni ma". Pani zdezorientowana zaczyna potakiwac glowa, chciala sie przystosowac, wiec ja mysle, ze na prawde nie ma, bo przestawilam sie na modus bulgarski. W koncu idzie na zaplecze i przynosi, co chcialam. Miala. Kupilam.Ufff....

niedziela, 7 czerwca 2015

Jesien

W piatek ochlodzilo sie do okolo 19 stopni i caly dzien padal deszcz.
Moj Synek powiedzial: "Mamusiu, lato juz sie skonczylo. Juz jest jesien."

Tak to jest, jak od poczatku kwietnia panuja temperatury rzedu 25-35 stopni i slonce od rana do nocy.
Dzieci nie przyzwyczajone. Jak na ich gust, slonca bylo juz i tak wiecej niz w Hamburgu w ciagu dwoch lat. Wiec czas na jesien.
Ta pogoda tu to bonus do wszystkiego na co sie zdecydowalismy biorac na siebie pobyt TU.

Jedyne, co mnie zaskoczylo, to przesuniete sezony na owoce i warzywa. Nie pomyslalm o tym i zaskoczylo mnie to jak zima drogowcow. Wszystko jest mniej wiecej dwa miesiace wczesniej. Poniewaz w kwietniu bylam dosc zabiegana, nie zauwazylam, ze sezon truskawkowy juz trwa. No i jakie bylo moje zdziwienie, ze juz sie zaczyna konczyc. Truskawki znow podrozaly, bo to koncowka tutejszego sezonu. Zobaczymy, czy potem beda importowac z Polski :)


piątek, 29 maja 2015

Herbata z ziemniaka

probowaliscie kiedys herbaty z ziemniaka? nie? a zalozymy sie, ze tak?

Niestety Mlody w wyniku zatrucia pokarmowego (lub wirusa, do konca nie wiadomo) w dosc kiepskiej kondycji trafil na oddzial bardzo fajnej dziennej kliniki dla dzieci. O ile klinka moze byc fajna.
Pani doktor w trakcie wywiadu pytala o dokladny jadlospis Mlodego.
Poniewaz dolegliwosci trwaly juz kolejny dzien, probowalam na poczatku okielznac je sama i podawalam rzeczy, ktore wydawaly mi sie odpowiednie.
Miedzy innymi ugotowala wlasnorecznie domowy kisiel na kompocie z ekologicznych jablek i jagod.
Tylko jak wytlumaczyc pani doktor co to jest kisiel.
Slownik tlumaczyl to jako "jelly", co tez jest galaretka, ale w Bulgarii tez rodzajem konfitury. Ale to nie to samo co kisiel.
Tak wiec wdalam sie z pania w zawilosci skladu kisielu, bo ona nie ustepowala i chciala DOKLADNIE wiedziec, co ja mu podalam.
W koncu wydawalo mi sie, ze jej wytlumaczylam, ze kompot z owocow z odrobina skrobi ziemniaczanej.
W opisie, ktory dostalam po wypisie Mlodego czytamy po angielsku:
"w drugim dniu dolegliwosci matka podala dziecku HERBATE Z OWOCOW I ZIEMNIAKA"


piątek, 22 maja 2015

Swieto Literek

Wczoraj odbylo sie Swieto Literek w naszej szkole. Impreza w bulgarskiej kulturze szkolnej szczebla naszej pierwszej komunni, tylko bez tego calego cyrku z sukniami slubnymi :O
Otoz, malo kto wie, ze cyrylica, czyli alfabet, ktorym posluguje sie wiele jezykow slowianskich zostal "wynaleziony" przez uczniow sw. Cyryla i Metodego na terenach wschodniej Bulgarii. Alfabetem tym posluguje sie do dzisiaj wiele krajow wschodnioeuropejskich. W Bulgarii swietuje sie w maju swieto Cyrylego i Metodego, ktore pojmowane jest tez jako swieto kultury slowianskiej, bulgarskiej kultury wyzszej i pismiennictwa.
W szkolach jest to swieto Pierwszakow, ktore tego dnia obwieszczaja uroczyscie swiatu, ze odtad naleza do oswieconej czesci spoleczenstwa, bo umieja czytac i pisac. Bulgarskie pierwszaki zaczynaj po tym dniu wakacje, ktore trwaja az do polowy wrzesnia (!!!)
I chociaz nasza szkola nie jest szkola bulgarska, swietujemy wszystkie fajne i wazne dla kultury bulgarskiej swieta.
Takze nie mam juz wyrzutow sumienia, ze moja corka nie bedzie miala komunii i imprezy z nia zwiazanej. Miala uroczyste rozpoczecie roku szkolnego z 16 goscmi i wielka pompa w szkole a teraz impreze literkowa. I super. Rower ma, zegarek tez. A w sukni slubnej na razie nie musi paradowac ;)
Tak wiec wracajac do swieta. Bylo po bulgarsku: zywo, wesolo i fajnie.
Dzieci pokazaly z duma i radoscia jak dobrze umieja juz poslugiwac sie dwoma jezykami (moja corka tez recytowala wierszyk po bulgarsku!! :)) i dwoma lafabetami. I wiedza kiedy "b" to "b" a kiedy "w".
Szczerze mowiac nie do konca bylam swiadoma, ze bulgarski mojej corki w szkole to cos wiecej niz kolorowanki i wierszyki. Nigdy nie opowiadala za wiele. Wiedzialam, ze lekcje ma jeszcze z jedna kolezanka. Czyli dwie uczennice i pani. Ostatnio dowiedzialam sie od nauczycielki, ze teraz, w lato lekcje najczesciej odbywaja sie w jej mieszkaniu na balkonie przy lodach i lemonadzie, bo kupila sobie nowe meble balkonowe. Pani mieszka w budynku przylegajacym do szkoly. I nagle okazalo sie, ze moja corka umie czytac po bulgarsku i posluguje sie jezykiem wsytuacjach codziennych sprawniej nizy my :)


czwartek, 21 maja 2015

Balkan life

Balkanskie zycie nas tak wciagnelo, ze nie mam nawet chwili na spisanie przezyc.

Slonce, slonce i jeszcze raz slonce.
Do tego dobre jedzenie, dobry humor i sporo pracy.

Zyc nie umierac :)

piątek, 8 maja 2015

Rosjanie swietuja

Mnie juz na prawde nic nie zdziwi. Nie tu.
Dzis w ambasadzie rosyjskiej wielkie swieto. Swietuja 70. rocznice zakonczenia wojny. Swietowanie iscie po rosyjsku. Wypierdziscie i z przytupem.
Ale przeszli samych siebie organizujac o godzinie 20.00 gigantyczny pokaz fajerwerkow. Dodam, ze o tej godzinie jest jeszcze zupelnie jasno. (!) Pierwszy raz widzialam pokaz sztucznych ogni w bialy dzien. Moze pozniej nikt juz by nie byl w stanie odpalic...
Jednak nie tylko o to chodzi. Pokaz fajerwerkow w bialy dzien bylby najwyzej lekkim dziwactwem.
Ale te fajerwerki walily jak bomby. Ten niesamowity huk w calej okolicy wydal mi sie tak bardzo niepasujacym sposobem uczczenia tego dnia, ze przechodzily mnie ciarki.
Minuta ciszy w holdzie poleglym, moze ewentualnie jakas syrena, wydawalyby sie bardziej pasujace.
Ot rosyjskie wyczucie sytuacji.

Przypomnialo mi sie, jak opowiadali mi kiedys sasiedzi z Afganistanu, ze dla nich fajerwerki w Sylwestra to najgordze chwile w roku. Kazdy wybuch przypomina bombardowania. Nasi sasiedzi w Hamburgu na powitanie Nowego Roku ustawiali sie wzdluz ulicy z zimnymi ogniami i wznosili do nieba swiatlo pokoju.