Mnie juz na prawde nic nie zdziwi. Nie tu.
Dzis w ambasadzie rosyjskiej wielkie swieto. Swietuja 70. rocznice zakonczenia wojny. Swietowanie iscie po rosyjsku. Wypierdziscie i z przytupem.
Ale przeszli samych siebie organizujac o godzinie 20.00 gigantyczny pokaz fajerwerkow. Dodam, ze o tej godzinie jest jeszcze zupelnie jasno. (!) Pierwszy raz widzialam pokaz sztucznych ogni w bialy dzien. Moze pozniej nikt juz by nie byl w stanie odpalic...
Jednak nie tylko o to chodzi. Pokaz fajerwerkow w bialy dzien bylby najwyzej lekkim dziwactwem.
Ale te fajerwerki walily jak bomby. Ten niesamowity huk w calej okolicy wydal mi sie tak bardzo niepasujacym sposobem uczczenia tego dnia, ze przechodzily mnie ciarki.
Minuta ciszy w holdzie poleglym, moze ewentualnie jakas syrena, wydawalyby sie bardziej pasujace.
Ot rosyjskie wyczucie sytuacji.
Przypomnialo mi sie, jak opowiadali mi kiedys sasiedzi z Afganistanu, ze dla nich fajerwerki w Sylwestra to najgordze chwile w roku. Kazdy wybuch przypomina bombardowania. Nasi sasiedzi w Hamburgu na powitanie Nowego Roku ustawiali sie wzdluz ulicy z zimnymi ogniami i wznosili do nieba swiatlo pokoju.
To tylko Rosjanie tak świętują, z przytupem. to nieważne, że fajerwerków nie było widać. Słychać było? Było. Święto zaliczone.
OdpowiedzUsuń