Dopadl mnie jakies trzy tygodnie temu. Bo szok kulturowy to mylne okreslenie. Nie ma nic wspolnego z szokiem, czyli styuacja nagla i dramatyczna. Jest raczej "dolem", w ktory wpada sie mniej wiecej po pol roku zycia w innej kulturze. U mnie pasowalo jak ulal.
Objawy sa bardzo rozne, od ogolnego przybicia, rozdaznienia i tesknoty, az po objawy psychosomatyczne. Tak zle u mnie nie bylo. Po prostu nagle poczulam sie zmeczona ta innoscia. Zmeczona tym balkanskim luzem i nieladem. Draznilo mnie bardziej niz zwykle, ze porzadny, rowny chodnik jest tylko przed niemiecka ambasada. Lezy tam jak wyrzut sumienia "widzicie, tez na tej ziemi da sie polozyc chodnik, ktory jest rowny, nie jest zaparkowany i po jednej zimie nie sklada sie z samych dziur." I tak mozna by mnozyc. Tu na prawde wszystko jest inaczej. Chodzila mi po glowie piosenka "...i co ja robie tuuu, uuuu, co ja tutaj robie, uuu..."
Na szczescie dol minal. Balkanskie slonce moze wszytsko wynadgrodzic. I ludzie- znow widze ich pozytywne strony. Znow dostrzegam ich luz i serdecznosc, jakas taka cieplejsza. Znow ciesze sie przechodzac obok dziadka grajacego na dudach. I znow smakuje mi bulgarskie jedzenie.
I znowu mysle, ze zycie jest piekne. A na sama mysl, ze kiedys sie znowu stad wyprowadzimy, juz tesknie :)
Taka sytucja :)
oj jak ja cie rozumiem. Ja od dwoch lat jestem na Malcie, byly dolki ale potem sie podnosilam, jednak ostatnio moj dol nie mija.. jest jakby wiekszy i wiekszy... Mysle o powrocie do Polski albo o przenosinach do Bulgarii jako, ze moj chlopak jest Bulgarem. Co was sklonilo do przeprowadzki? Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń