środa, 11 lutego 2015

Boso ale z honorem



Historia przydarzyła się naszemu znajomemu dyplomacie.
Będąc w kraju, w którym usługi nie są drogie a ludzie potrzebują pracy, postanowił zebrać wszystkie buty, którym coś dolega i zapewnić zajecie i zapłatę pobliskiemu szewcowi.
Buty zebrał do dużej reklamówki, zawiązał ją i postawił przy schodach we własnym domu, aby wychodząc do pracy nie zapomnieć ich wziąć. Nowa i sumienna pani sprzątająca przyszła nad wyraz punktualnie, zobaczyła śmieci czekające na wyniesienie i postanowiła od tego zacząć porządki.
Kwadrans później Znajomy schodzi z góry, chce wziąć buty i ze zgrozą stwierdza ich brak. Pani Sprzątająca wpada w histerie, że taki błąd popełniła, a chciała pokazać się od jak najlepszej, sumiennej strony. Znajomy jest na luzie. Niewiele myśląc wyskoczył z domu i w kapciach przeczesywał kontener z odpadami. Po torbie z butami ani śladu. Portier z instytucji leżącej na tej samej ulicy, zaskoczony widokiem dyplomaty grzebiącego w kontenerze, uznał to za oznakę pomieszania zmysłów i podążył z pomocą. Znajomy, świeżo upieczony rezydent w Bułgarii, wykrzesał z siebie tylko „obuwki, obuwki”. Pan portier powiedział, że właśnie wziął je z wielką radością Cygan, w którego rewirze leży ulica. Dyplomata pożegnał się w myśli z butami, Pani Sprzątająca utraciła nadzieje i zaczęła płakać. Portier czuł się w obowiązku ratowania sytuacji. Powiedział, że zna tego Cygana z widzenia, bo to właśnie jego rewir i przyjeżdża codziennie o tej samej godzinie. Jutro z nim pogada.
Sprawa była jasna. Buty były w śmietniku, czyli może je wziąć każdy.
Następnego dnia rano dzwonek do drzwi rodziny Dyplomaty. Cygan z torbą butów. Żal mu było Pani Sprzątającej.
Znajomy się wzruszył i dał mu kasę na nowe buty dla całej rodziny.

2 komentarze: