Tak się bawi, tak się bawi bułgarska upperclass!
Email od rodziców (oczywiście w obu językach, bo szkoła niemiecka) uprzedza wymyślne zaproszenia pisemne, które zostaną rozdane w przyszłym tygodniu.
Zaproszone są wszystkie dzieci obu pierwszych klas wraz z rodzeństwem i rodzicami (!!!!). Impreza odbędzie się w centrum zabaw mieszczącym się w największej w mieście galerii handlowej.
Jak dla mnie wyobrażenie horroru.
Jako że jestem tu nowa, pytam koleżankę, czy to tu norma. Dla należących do tutejszej upperclass, tak. Ma byc wypierdziscie i z przytupem.
Z tyłu głowy mam myśl, że moje dziecko też będzie miało urodziny... w Niemczech ilość gości obliczana była według wzoru: wiek jubilata plus/minus jeden. I to już było wyzwanie.
Ale dwie klasy? Z rodzeństwem? Rodzicami? Ci cieszyli się w Hamburgu szczególnie jak mogli oddać dziecko na urodziny a sami spokojnie spędzić popołudnie.
Nie muszę dodawać, że jednocześnie odbywa się w tym centrum kilka imprez. Obyta koleżanka poinformowała mnie, że poszczególne grupy imprezujące oddzielone są od siebie. A dzieci dostają sensory informujące załogę o położeniu młodocianych imprezowiczow. Rodzice zaś świętują w sali obok przy stole suto zastawionym wymyślnymi i bardzo zachodnimi przystawkami.
Krótko przed terminem informacji zwrotnej pytam moją córkę, czy chce iść na te urodziny.
Ona na to zdziwiona: "jakie urodziny?"
Ja: "no te w galerii, kolegi z 1b." Ona: "to nie urodziny! Na urodziny nie zaprasza się przecież dwóch klas. Poza tym ja go nie znam."
O jaka byłam jej za tą decyzję wdzięczna! !
Poświęciłabym się celom integracyjnym, ale nie miałam nic przeciwko, że nie musiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz