Taka sytuacja:
Jestesmy w japonskim szpitalu w Sofii. Rutynowe badania
krwi. Nic wielkiego. Wszytsko ok. Zaplacilam w kasie za badania i
ruszylismy do windy. Wsiedlismy, nacisnellismy przycisk pietra, do
ktorego chcilismy sie udac. Drzwi zaczynaja sie zasuwac. Nagle slysze
czyjesc szybkie kroki biegu w kierunku windy. Do wnetrza "wpada" dluga
meska reka wyciagnieta na wysokosci komorki swiatloczulej, aby drzwi jej
nie przytrzasnely. Reka, a w niej: MOJ PORTFEL!!!!!!! Wzielam, reka
zniknela, drzwi sie zamknely, winda odjechala. Stalam z otwartymi ustami
i oczami wielkosci spodkow. Bylam pewna, ze pieniedzy juz w nim nie ma,
ale i tak odczulam szczescie i nawet wtedy bylabym wdzieczna, ze nie
zostalam bez: prawa jazdy, dowodu osobistego, bulgarskiej karty stalego
pobytu, karty kredytowej, karty do bankomatu itp. Kasa byla jednak
nietknieta. Co do leva wszystko sie zgadzalo.
W tym ulamku sekundy widzialam, kim byl ten gosc. To portier szpitalny.
Kupilam
podarek wyrazajacy moja wdziecznosc, wsunelam jeszcze banknot za folie
bombonierki i poszlam do niego. Chcialam go usciskac, ale sie
powstrzymalam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz